Warunek przed przystąpieniem do pakowania torby szpitalnej- odbyte pierwsze pranie (ubranek dla dzidzi). Należę do tych, które o tym precedensie nie wiedziały, a jak już się dowiedziały, to nie miały pojęcia, że to tak ważny rytuał przez przywitaniem bejbiborna. Przecież ubranka, które kupuję są nowe... Nie skojarzyłam, że być może nieco za bardzo zmacane przez obce paluchy, czy też spryskane trutką na szczury. Te, które dostałam w spadku, przypuszczam, prane już były.
Dziesięć razy zapytana o to, czy wyprałam już wszystko, i po dziesięciu moich odpowiedziach przeczących, sama zagadnęłam w końcu…”czy naprawdę muszę to zrobić?”. Skinienie głową na TAK wygenerowało kolejne pytanie: „w czym?”. Sama już domyśliłam się, że pewnie powinnam użyć jakiegoś specjalnego, ekstra delikatnego środka opatrzonego twarzą bobasa i takiego właśnie wypatrywałam podczas pierwszej nadarzającej się wizyty w markecie. Cena szokuje mnie do dziś i pewnie nie przestanie. Cztery razy więcej niż za normalny, nienajtańszy płyn wiodącej marki?! Bez jaj. Do rzędu sknerowatych z pewnością bym się nie zaliczyła, ale to, co ukazało się wtedy moim oczom odwlekło datę pierwszego prania o bite dwa miesiące, bo nic nie było w stanie odeprzeć wrażenia, że ktoś próbuje ograbić mnie z mózgu.
Wróciłam do tematu kiedy wybijał 38 tydzień i zaczęłam mieć większą potrzebę bycia gotową do narodzin pod każdym względem. Niedługo przed tym natrafiłam w necie na zdjęcia z pierwszego prania i pomyślałam, że to może być całkiem dobry fan! Płyn zgarnęłam z przeceny- wciąż sporo drożej, ale przynajmniej nie czułam się jak skończona frajerka. Wywaliłam z szafy co się dało. Wyprałam wszystko! Nawet dla Karola nie miałam litości, choć obawiałam się, że mogę w zupełności pozbawić kolorytu jego ułożone w cudowny uśmiech usta. Reszta miśków też poszła się prać w naszej leciwej, mam nadzieję, długo jeszcze niezniszczalnej pralce z odzysku. I wyszły nawet dwa pierwsze prania! Tylko chlewik, który na nowo zaistniał w bejbirumie jakoś daje mi pomyśleć, iż od bycia w pełnej gotowości jednak się oddaliłam. Niemniej jednak cieszę się, że obudził mnie ten piękny, słoneczny dzień, w którym zawisło moje pierwsze pranie. A jeszcze bardziej perspektywa pierwszego prasowania.