Nie ważne, że w sumie to ich nie używasz i nie ważne jaki masz ku temu powód. Nie ważne, że może zwyczajnie wolisz saute, że może nie wiesz jak zrobić to dobrze, czy szkoda Ci hajsu albo czasu. Może, obiektywnie rzecz biorąc wyglądasz na tyle dobrze, że nie musisz. Nie ważne, że zdolność nazywania i odróżniania kolorów (przydatna podczas wizyty w drogerii) jest u niego słabiej rozwinięta niż u 99,5% męskiej populacji. Nie ważne też, że życzyłaś sobie: żadnych specjalnych prezentów urodzinowych, po prostu wybierzmy się gdzieś razem i tyle. Nie ważne. Bo to powtarzane od zimy „znów wszystkie kosmetyki mi się pokończyły” przypadkowo wyryło się w jego pamięci.
Na początku wiadomka- tylko wow i zero teorii spiskowych. Kobiety w końcu kochają niespodzianki, zwłaszcza te ładnie opakowane. Otwieram drugie, znalezione na schodach pudełko i słyszę: "poszedłem tam i powiedziałem, że potrzebuję wszystkiego, co pomoże wyretuszować Twoją twarz". Puszczam to jakoś mimo uszu, przenosząc całe zaintersowanie na zawartość pudełka. Nie znajduję tam ani podkładu ani kremu BB więc nieco rozbawiona pytam: "Serio tak powiedziałeś?" Nie skupiam się przy tym wcale na sobie, ale na tym co jeszcze mogły wcisnąć mu po takim tekście szanowne panie konsultantki. Znam je trochę. Ostatecznie nie jest tak źle. Jako świeżo upieczona dwudziestakaósemka mogę pogrubiać swoje rzęsy, cieniować oczy całą paletą brązów i szminić swoje usta na jeden z sześciu kolorów. To pewnie w myśl zasady „Kobiecie nigdy mało/nigdy nie dogodzisz”. Od razu myślę co by tu do tego dokupić.
Dzwoni sis, składa urodzinowe życzenia. Gadamy sobie miło, przy okazji pokazuję jej moje nowe cacka. Komentuje to nie inaczej niż w sposób wierny swojej pierwszej samiczej myśli: „Pewnie chce Ci w ten sposób powiedzieć, że pora zacząć się malować”. Takie to oczywiste! Dlaczego mimo wszystko na to nie wpadłam? Dzwoni kumpela, dalej wszystko tak samo włącznie z krzepiącym tekstem. Od czego ma się kumpele... Wiem, teraz to już mus. Choć właściwie to biorę mój urodzinowy prezent trochę inaczej.
Mogłam pomyśleć w typowo babaski sposób, doszukując się dla tej sytuacji drugiego dna. Paskudnego dna. Mogłam wyczytać z tego prezentu „Masz maszkaro, weź te smarowidła i spróbuj choć okiełznać swoją szpetotę”. Mogłam napłakać do tortu i na jajka z bekonem. Mogłam zespuć całą tę okazję, uprzykrzyć sobie i wszystkim dookoła ten pięknie zapowiadający się dzień, kładąc do łba, że oto w dzień moich dwudziestych ósmych urodzin facet, którego ukochałam zapragnął oznajmić mi, że jestem- delikanie mówiąc- nieładna. Zdaję sobie sprawę, że wrodzona skłonność do komplikowania sobie życia u większości kobiet jest do nie zwyciężenia. Mnie jakoś udało się ją okiełznać. Czasami myślenie boli. Nie bez powodu darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Warto o tym pamiętać na co dzień, nawet kiedy facet przynosi Ci na zgodę bukiet żółtych tulipanów.
Facet nigdy nie myślał i nie mysli tak jak głęboko i analitycznie jak kobieta. W nosie ma jakąkolwiek symbolikę podarków, o ile w ogóle zdaje sobie sprawę z jej istnienia. Co prawdopodobnie myśli facet kupując Ci w prezencie kosmetyki do makijażu? „Ale jestem cool i słodziak, nikt nie kupuje swojej dziewczynie kosmetyków, albo prawie nikt. Padnie na kolana!” Coś w tym stylu. Fakt, słodkie. Kupno makijażu to wielka sprawa i zdecydowanie niemęska kwestia. Dla faceta to tyle co wzbicie się na szczyt wyobraźni i wizyta w Kosmosie w jednym. Moje uznanie. Aż chce mi się ustawic poprzeczkę jeszcze wyżej. Koniec końców wiem jedno. W temacie prezentów chodzi przede wszytkim o sprawianie przyjemności- i to o tym myśli facet kupując Ci prezent urodzinowy. Nie ważne czy przyjdzie Ci potem pogrubiać rzęsy nowym tuszem czy zadek wiadrem eko czekolady.
Posłowie
Maluję twarz mniej więcej od ośmiu lat z mniejszymi lub większymi sukcesami, okres lampucerski mając zdecydowanie za sobą. Noszę makijaż tak, żeby przypominać siebie samą, raczej od święta, bo wierzę, że paradując bez mejkapu bardziej o siebie dbam aniżeli sobie szkodzę. Pomalowana twarz to dla mnie żaden mus. Z podarowanych kosmetyków korzystam z przyjemnością.