Nigdy nie miałam specjalnego daru do spania. I dobrze, bo w moim przypadku jego brak zawsze szedł w parze z przekonaniem, że sen to zło. Za dużo w moim życiu barwnych nocy na jawie, żeby chcieć dzis temu przeczyć. Poza tym, w czasach zwanych wczesnym macierzyństwem, kiedy noc w całości przespana to cudowna zapowiedź życia za x lat, pewnie wciąż warto w to wierzyć.
rozterki młodej matki
Odpowiedź na pytanie dlaczego kiedyś (nawet po nocnych balach) wystarczyła mi pięciogodzina (albo krótsza) regeneracja na śpiący, lub dlaczego potrafiłam wstawać o piątej na bieganie, czy po to, żeby przed wszystkimi wbić się do łazienki na czterdziestopięciominutową sesję z prostownicą, sprowadza się do innej, znaczącej kwestii. Mianowicie, czym różniło się moje życie wtedy i dziś? Wszystkim. Między innymi zakresem obowiązków/odpowiedzialności. Jasne, że inaczej wstaje się, gdy się ma do ogarnięcia własny, beztroski, singlowski „zad”, inaczej, gdy wstaje się dla kogoś, nawet jeśli miałoby to być słodki dzidziuś. Wiem, dzidziuś to największa mobilizacja do działania skoro świt- zwłaszcza gdy co noc ćwiartuje Twój sen. Żeby nie było, zdarzają się poranki, kiedy wyskakuję z wyra w podskokach, bywają i takie kiedy pachnie cykorią, a wśród myśli błąka się nieśmiało “pier….e, nie wstaje”.
Przereklamowany slowlife
Moje nowe, matczyne życie nabiera takiego tempa, że zaczynam powoli widzieć własne wnuki. Może przeginam, może to kryzys przypadający na dwudziesty ósmy rok życia. Jedno wiem, naszła mnie wszechogarniająca świadomość mijającego czasu i olśniewająca myśl, że tylko głupi daje mu się marnować. i choć wszystko się zmieniło, łącznie z jakością snu (prawdopodobnie nigdy w całym moim życiu sen nie był tak przyjemny), w głowie wciąż zapala mi się czerwona lampka: hej! sen to zło! nie chcę cennego czasu trwonić na spanie. Nawet jeśli, jak twierdzili surrealiści, miałaby to być paralelna do jawy rzeczywistość. I nawet jeśli boli mnie już sama myśl o opuszczeniu łóżka o wczesnym poranku. Slołlajf slołlajfem, ale fajne życie samo się nie zrobi, kiszenie się w wyrze do ósmej raczej mnie do niego nie zbliży.
Po co wcześniej wstawać?
Postawiłam sobie pod-cel. Cel, który znów uczyni mnie rannym ptaszkiem. Cel inny niż podanie B. posiłku z rana. Mój własny, przemyślany cel, który każdego poranka dostracza mi mocy na resztę dnia i przy okazji wydłuża życie. Wstaję i biegam. inaczej- robię coś dobrego dla siebie. Reszcie w ten sposób też robię dobrze. 6.00 rano- śniadanie. Nie wybiegam jak opętana, pozwalam się sobie obudzić i rozruszać. Biorę wózek i B. Spacer zaliczony. O 7 jesteśmy w domu. Nie, to nie jest łatwe… Pierwsze podejście zaliczyłam w marcu, ale w ogóle nie jara mnie wstawanie, gdy za oknem noc. To jak wikłanie się w konflikt z naturą na dzień dobry. Dużo łatwiej zacząć późną wiosną, gdy przed budzikiem budzi Cię słońce. Czy wiesz, że po trzech wyjściach na poranne bieganie znikają cienie pod oczami? nawet nie wiedzialam, że je mam, dopóki nie zniknęły. Po drugie, szybciej myślisz => sprawniej działasz => możesz więcej. Po trzecie, rośnie samoocena, po czwarte, kurczy się sadło. Po piąte, dzień staje się jakoś bardziej uprządkowany, bo nie martwisz się już, gdzie wtrącić czas dla siebie. I serio, lepsze to niż poranne zaleganie w łożu, w nadziei, że kopanie w głowę i jęki syganlizujące “jestem gotowy na dziejsze bajlando”, cudownie ustaną. Dzieci są jak gołebie, jedne i drugie nigdy nie zrozumieją, że nie wszyscy pragną słuchać o ich osiągnięciach przy porannym wstawaniu.
noworoczne postanowienia MODE ON
Wciąż nie jestem jak Murakami, który idzie spać z kurami i biega o 5 rano. Nie mówię nie, ale nie muszę przecież zdążyć do lata. Metoda małych kroków w osiąganiu celów chyba lepiej się sprawdza. Sama zaczynałam od otwierania oczu na dźwięk alarmu, teraz nie potrzebuję go wcale. Konkurencję, czyli B., wymiatam bez problemu. Co jeszcze pomogło mi w byciu rannym ptaszkiem? Brak zasłon czy innych wisiadeł w oknach i zasypianie o normalnej porze, bez względu na tych, co preferują życie nocą. Zdecydowałam się ponownie na regularne bieganie, znając nieco temat i jego efekty. Biegając z rana nie mam watpliwości, że moje wczesne wstawanie nie idzie się paść. Poza tym, musiał nadejść w końcu czas realizacji noworocznych postanowień. Nie musisz biegać. Możesz robić cokolwiek, co pomoże Ci podsumować bieżący rok jednym słowem: WSPANIAŁY.
Buziaczki,
N.
Buziaczki,
N.