Czy wakacje z dzieckiem w Portugalii to dobry pomysł? Dlaczego nie, Portugalia to kraniec Europy, ale nie koniec świata. 3 godziny w samolocie dla dziecka (niemowlaka) to nie taka katorga jak sobie malujesz, a godzina w tył w czasie nie powinna zaburzyć żadnego rytmu, nawet tego niemowlęcego. Co więc sprawiło, że już pierwszego dnia naszły mnie całkiem mocne wąty odnośnie tego czy wypad z siedmiomiesięcznym dzieckiem do Lizbony był dobrą decyzją?
Pierwszy raz boli najbardziej
Od naszego ostatniego wypadu minęło kilka miesięcy, Benek miał wtedy 5 tygodni i kumał naprawdę niewiele, ja karmiłam piersią. Rozczarowanie jakie przeżyłam podczas tamtych (aż) trzydniowcyh wakacji zahaczało o to, którego doświadczyłam przy porodzie (KLIK). Teraz przynajmniej wiem, że i jedno i drugie to raczej kwestia optymizmu czy wiary w ludzkie, w tym własne siły aniżeli naiwność (z tej drugiej już dawno bym się wyleczyła). Niemalże sześć miesięcy później, choć B. nie wcina jeszcze pomidorów, to jego dieta wygląda o niebo szerzej, plus nie wozi się w gondoli. Były to chyba 2 najpoważniejsze argumenty za tym, żeby po raz kolejny zdecydować się na wakacje pisane w cudzysłowie. Tym razem w Lizbonie.
Lizbona? Z dzieckiem? Dlaczego nie?
Dlaczego Lizbona? Bo fajnie czasem zobaczyć kawałek trochę innego świata, niż ten, który trawi się na co dzień. Dlaczego Lizbona w marcu? Bo bilety są tanie, a najtańsze były do Lizbony. Poza tym jeśli wybierasz się do Lizbony z dzieckiem, lepiej zrobić to- choćby ze względu na temperatury- poza sezonem. Po trzecie, Lizbona nawet na zdjęciach z marca wygląda tak, że chce się jej smakować w realu, a pogada na pewno lepsza jest od polskiej, lepsza też od holenderskiej- na własnej skórze doświadczyłam trzech dych i pierwszego słonecznego oparzenia. Dlaczego Lizbona z dzieckiem? Ano pewnie dlatego, że poza optymizmem czasem wylezie ze mnie kawał egoistycznej świni, a moje dziecko to nie kula u nogi, lecz mały człowieczek, który może już czerpać pewną przyjemność z podróży z dwojgiem starych po boku. Bardzo ważne pytanie- czy zabrać dziecko do Lizbony, pierwszy raz zadałam sobie zwiedzając portugalską stolicę, a pełnej i rzeczowej odpowiedzi na nie na spokojnie udzieliłam samej sobie dopiero po powrocie.
Lizbona dla rodzica to nie raj
Pierwszy raz w nowym miejscu. Czujesz, że świat Cię wzywa. Pierwsze wyjście na Lizbonę. Instynktownie chcesz mknąć przed siebie, chłonąć klimat miasta, spotykać po drodze te wszystkie piękne miejsca z fotografii. Jeśli spina między Twoimi CHCĘ, nastrojem i oczekiwaniami a rzeczywistością nie wydarzyła się kiedy przyszlo Ci spakować wózek na cały dzień, to spotykasz ją tuż za rogiem. Imponująca szerkość brukowanego chodnika, który mieści połowę wózka, każe Ci dźwigać drugą połowę dwadzieścia centymetrów nad ziemią albo wlec po jezdni w momencie gdy z naprzeciwka nadjeżdża tramwaj, a pięć osób chce Cię minąć, przy czym koło wózka właśnie utyka w szynie tramwajowej. Zatęskinisz za skrawkiem przeklętego już chodnika, kiedy poruszając się z wózkiem po labiryncie ulic szerokości holenderskiej ścieżki rowerowej, przyjdzi Ci nagle spotkać auto (nie są to wcale rzadkie spotkania). Alfama skąpana deszczem? Marzenie każdego rodzica z wózkiem, szczególnie tego w trampeczkach zamiast traperów. Obawa, żeby nie upaść i nie puścić wózka. Albo, żeby nie zapomnieć, że trzeba go trzymać. Pasek na rękę (element wózka) przydaje się w lizbońskich warunkach jak nigdy dotąd, choć gdybym mogła, przypiełabym do wózka dwie ręce i tułów. „Uważaj!” słyszane co chwila od rodzica nr 2, (który cykorzy tak samo jak Ty), wcale nie daje poczuć Ci się w dzikiej Lizbonie pewniej. Może nie przesadzę pisząc, że spacery po najstarszej dzielnicy Lizbony dla nowoprzybyłego tam rodzica z wózkiem (w dodatku tego z Holandii) to bardziej walka o przetrwanie niż jakikolwiek relaks. Przy tej pierwszej przyda się na pewno dobra motoryka i kondycja fizyczna. Tak czy siak szykuj się na tydzień metamorfozy, pamiętając o ciągle napiętych mięśniach brzucha.
Zdjęcia zdjęciami. Uwielbiam stwierdzać po raz kolejny, że zwyczajnie kłamią, bądź jak kto woli nie mówią wszystkiego. Nikt nie pokaże Ci matki pchającej wózek ulicami Alfamy w deszczu. Bo i po co? Jeszcze by wymiękła od samego patrzenia. Ja po pierwszym dniu, który okazał się być piachem w oczy miałam tę jedną nadzieję, że następnego dnia zobaczę rozpromienioną Lizbonę i suchy bruk, bo raczej bliżej mi było do znienawidzenia tego miasta niż do ukochania go sobie. Dużo łatwiej nawać wakacjami wypad z dzieckiem do Lizbony w czasie kiedy nie leje tam deszcz. Wiadomo, dla miłośników naprawdę aktywnego wypoczynku i intensywnych tripów lepiej będzie odwiedzić Lizbonę przed spłodzeniem potomstwa. Była to myśl, której jakoś nie mogłam odeprzeć spacerując po Lizbonie pierwszego dnia. Całkiem fajne, dzikie miasto, szczególnie dla tych, co mogą sobie pozwolić na nocne życie i pełen luz. Rodzicowi z dzieckiem zawsze zostaje myśl, że nie poczułby się wcale lepiej zostawiając dziecko w domu. Co zdecydowanie można uznać za plus jeśli chodzi o wakacje z dzieckiem w Lizbonie? Leżące nieopodal Lizbony portugalskie kurorty i atlantyckie plaże. Jeśli wymęczy Cię Lizbona, warto się tam udać i wyleżeć nieco, bo dziecko, które spędza całe dnie w wózku czy w nosidle pała jeszcze mniejszym entuzjazmem niż Ty. Po drugie, ludzie, którzy naprawdę lubią dzieci i nieproszeni służą pomocą gdy przykładowo przyjdzie Ci taszczyć wózek po schodach.
Lizbona z dzieckiem. czasami... warto!
Z powyższego opisu możesz wnioskować, że mi się wakacje w Lizbonie z dzieckiem nie udały i bardziej odradzam niż polecam. Może pomyślisz -co ona gada, przecież siedząc z dzieckiem w domu ma wakcje na co dzień. Idąc tym tokiem rozumowania, wyjechałam z domu by zrobić sobie przerwę od wakacji i w końcu poczuć jak to jest być matką. Wierz mi, więcej w tym prawdy niż ironii... I z tej strony rzeczywiście polecam Lizbonę i wakacje z dzieckiem w ogóle. Każdy taki wypad generuje nowe sytuacje, których nie zaznasz siedząc w domu, nawet na placu zabaw czy w parku, a które z pewnością pozwolą dostrzec inne barwy macierzyństwa. Wybierz się z dzieckiem do Lizbony jeśli nudzi Cię powoli bycie mamą w czterech ścianach oraz powtarzane kilka razy w tygodniu treningi przed telewizorem, i jeśli tęsknota za przygodą daje o sobie znać coraz częściej. Raczej się nie zawiedziesz.
Wakacje. tatuaże. Lizbona. Dziecko.
Wakacje z dzieckiem są trochę jak tatuaże. (Zaczynam też powoli rozumieć ludzi, którzy mają więcej dzieci niż jedno). Nie mam ani jednego tatuażu, ale wiedząc na czym polega tatuowanie i widząc wydziaranych ludzi od stóp do głów ludzi mogę sobie na taką konstatację pozwolić. Niby boli, ale mimo to decydujesz się na kolejne. Przeżyłaś jedne, drugie też przeżyjesz i wkręcisz się nie myśląc już więcej jak było kiedyś. Czy poleciałabym z dzieckiem do Lizbony drugi raz? Tak. Trochę trudności na początek sprawiło że później było juz tylko piękniej. Poza tym, nieodwiedzone miejscówy niestety mszczą się. Póki co zaliczam relaks płynący z powrotu do rzeczywistości.