Dziś Wigilia Bożego Narodzenia. Święta! Może to dziwne, ale nie zadaję sobie pytania, które od kilku dni ciśnie się na usta więkości Polaków, a więc sławnego: jak przeżyć Święta i nie zwariować? Nawet jeśli miałoby mi odbić to nie z powodu Świąt.
(nie) raz na świątecznie
Odtwarzam w kółko tę samą playlistę, co chwilę śpiewając z Chrisem jeden z największych świątecznych hitów Driving home for Christmas. Choć po raz kolejny nie jadę, a właściwie- nie jedziemy. Zdaje się, że Last Christmas to kawałek, który bardziej pasuje do sytuacji (w sumie aż dwa jego pierwsze wersy). Dokładnie rok temu w Wigilię usg ostatecznie potwierdziło moją ciążę, a dwa dni później padła decyzja o wspólnym zamieszkaniu. Wiadomo o kim myślę, gdy słyszę All i want for Christmas is you. Choć Święta po polsku miałyby pewnie jeszcze więcej uroku, nie brak mi ich tak bardzo, mając przy boku tak zacny Duet. Dziś, nieważne gdzie, jesteśmy przede wszystkim we trójkę. W Wigilię za każdym razem idzie o obecność (namacalną obecność).
po polsku, acz ubogo
Zasłuchując się w świątecznych szlagierach nie piłuję pazurów na kanapie, nie ubieram choinki i nie pakuję prezentów. Przygotowuję wieczerzę Wigilijną. Po polsku, choć żadne dwanaście potraw. Stałabym w garach pewnie przez tydzień, a znając siebie, na pewno nie ręczyłabym za poświęcony temu czas. Może za rok 😉 Chciałam na te Święta ulepić pierwsze w swoim życiu pierogi, ale nawet własna matka nie poprała mnie w tym zamyśle. Turlam więc krokiety. Też pierwsze. Zupełnie inne niż te tutejsze i mam nieskrywaną nadzieję, że holenderskiego krokieta w te Święta nie spotkam. Co innego spiknąć się w wigilijny poranek z dentystą i podczas borowania natknąć się niechcący na dość kluczowe pytanie...
po co nam te Święta?
-Po prezenty! Po emocje, które towarzyszą pakowaniu i rozpakowywaniu tychże prezentów. Jacha, co innego, gdy na ich kupowaniu spędzasz dzień nie jeden, a kilka i widząc w tym pasmo udręki, w dodatku to nie po to by uszczęśliwić bliskich, a połechtać własne ego. Sam gest to za mało. -Żeby się najeść! I to tak jak by jutro miało nie nadejść. -Żeby wystroić choinkę, obejście i siebie oczywiście! Nie ma to jak spacer w nowym płaszczu przez środek wypchanego wiarą kościoła. Osobiście polecam sweter z reniferem- robi robotę. -Po to, żeby jeszcze w czasie przygotowań stwierdzić, że ma się tych Świąt dość.
Święta są po to, by choć raz w roku przypomnieć sobie, co sprawia, że czujemy się lepsi
Nie ważne ilu z nas wierzy w narodziny Jezuska, ilu w ogóle zwraca uwagę na religijny aspekt Świąt zwanych Bożym Narodzeniem. Etyka niezależna też istnieje. Może nie ma znaczenia, że patrząc jak płoną choinkowe światełka nie myślisz o tym, że gdzieś na świecie, w tym samym czasie płoną czyjeś domy. Całkiem możliwe, że wariacki konsumpcjonizm to żadne wyzwanie dla magii tych Świąt, a ta ostatnia obiektywnie istnieje. Bo przecież ciągnie nas do siebie. Bliskość, miłość braterstwo-kwintesencja Bożego Narodzenia- to dzięki nim stać nas dziś na gesty piękniejsze niż wypasione podarki. Nie dajmy się zwariować, powtarzając, że razem dobrze wychodzimy tylko na zdjęciach.