Miewam momenty, kiedy próbuję przypomnieć sobie siebie sprzed macierzyństwa. Nie żebym specjalnie tęskniła za tamtymi czasami- to raczej w ramach bilansu. Głównie zysków, nie strat. Niespełna półtora roku bycia matką jednego dziecka to nie jest jakiś imponujący staż. Zgoda. Nie zmienia to faktu, że do tej pory macierzyństwo wiele mnie nauczyło i otworzyło oczy na kilka całkiem ważnych kwestii, o których wcześniej mi się nie śniło. I o których śnić nie chciałam, ale pogadać sobie lubiłam.
Schematy narzucane przez społeczeństwo, sprawiają, że po przekroczeniu dwudzestego roku życia, u młodzieży pojawia się nieodparta potrzeba duskutowania kwestii zasadniczych. Młode kobiety biorą więc na tapetę m.in. macierzyństwo. Rozmowy o macierzyństwie, kiedy się jeszcze nie zaznało tematu osobiście, nie są złem. Zwłaszcza kiedy ostatecznie jest ono powodem do beki.( Śmiech to zdrowie!) „Przed trzydziestką to mus, bo... (według poczucia humoru, najlepiej tzw. czarnego humoru)”, „Zegar tyka” Itp. Po latach możemy się tego wstydzić, choć koniec końców, wyrobiona umiejetność strojenia żarcików z macierzyństwa bardzo się przydaje kiedy się matką już zostało.
Można też do idei macierzyństwa podejść na poważnie, co pewnego dnia generuje jeszcze większy wstyd. Nawet jeśli twoje życie nie wkroczyło jeszcze na żaden- zdaniem matki ojca – ważny etap, w otoczeniu zawsze znajdzie się ktoś, komu już się udało. Może sąsiadka właśnie wyszła za mąż, może kumpela od dwu lat mieszka z facetem. I nic? To idealny moment na to, by zapytać „Planujecie dzieci? A kiedy? W takim ładnym nowym domu brakuje tylko dzieciaczka, nie nudnowam tak samym? W taki sposób też próbowałam o macierzyństwie rozmawiać, traktując owe zagajki jako całkiem normalne. Jak pytania, które miło jest zadać i te, które ludzie w pewnym momencie życia wręcz chcą usłyszeć. Nie ukrywam- czasami też z braku laku.
Nieopierzonym, młodym ludziom taki nietakt jeszcze ujdzie. Tacy po prostu nie wiedzą, co czynią. Poza tym, w moim przypadku to przeszłość. Dziś nie wjechałabym z tymi pytaniami w cudze życie. Nawet z tekstem „a Ty kiedy? czy „Teraz Twoja kolej”. Nawet traktując takie słowa jako zaproszenie czy doping. W odwecie też nie. Zdaję sobie sprawę, że te pytania to codzienność wielu par, i co smieśniejsze, ludzi bez pary. Nie wiem kogo drażnią bardziej, ale w sieci roi się od publikacji tytułowanych „najlepsze odpowiedzi na pytanie kiedy będziesz mieć dziecko/kiedy możemy spodziewać się wnuków?/Czy aby przypadkiem nie powinnaś pomyśleć o dziecku?”. Polecam szczególnie zdesperowanym. Ja sama byłam adresatką wielu sugestii i stwierdzeń, że oto czas na dziecko. Ostatnio w ten sposób przemówił do mnie o pięć lat młodszy kolega z pracy. Dwa i pół roku temu. Miałam wtedy 26 lat. Co za presssja. Trzy miesiące później zaszłam w ciążę.
Przeżyłam ciążę, urodziłam dziecko, poznałam czym jest macierzyństwo na własnej skórze. Czy ośmieliłabym się kogokolwiek do macierzyństwa zapraszać? Mimo wszystko (już) nie. I na pewno nie w tak żenujący sposób. Macierzyństwo jak wszystko ma swoje plusy i minusy. Nie powinno się nikogo do niego namawać, zmuszać, nawet zapraszać, a z drugiej strony odradzać czy zniechęcać. To nie mama ma Ci powiedzieć kiedy pora na dziecko, bo to nie mama będzie je wychowywać. Trzydziestka to nie deadline. Ślub tak samo. Niczyja brocha jak układasz sobie życie, i niczyja brocha jak Ci się życie samo układa, dopóki nie zechcesz o tym tego czy owego poinformować.
Celując z pytaniami w stylu „kiedy dziecko” można chcąc nie chcąc wstrzelić się czyjś słaby punkt. Dla milionów par na całym świecie staranie się o dziecko nie jest łatwym tematem, zamiast tego często okupionym łzami. Nie każdy ma ochotę wylewać się na każde usłyszane „kiedy dziecko”. I w zasadzie mało kto zadając podobne pytania, wyobraża sobie paletę możliwych odpowiedzi. Mało kto też jest gotowy, by usłyszeć niektóre z nich. Zwyczajnie warto pokusić się na chwilę pomyślunku, zanim się klapnie jęzorem.
Niektórzy ludzie zostają rodzicami w młodym wieku, niektórzy mają je grubo po trzydziestce, albo później. Możesz mieć dziecko jako singielka, a z drugiej strony będą ludzie, którzy starają się o dziecko po ślubie i tacy, którym nie trzeba ślubu by wychowywać razem dzieci. Pewna część ludzi nie decyduje się na dzieci wcale. Niektórzy ludzie po prostu dzieci mieć nie mogą, i nie potrzebują by ciągle przypominano im o tym, jak by sami nie myśleli tym wystarczająco intensywnie. Jest natomiast jedna rzecz, która powinna być powszechnie przyjęta: decyzja w sprawie starania się o potomstwo jest wynikiem dialogu maksymalnie dwuosobowego, maksymalnie dwojga bezpośrednio zainteresowanych ludzi- przyszłych rodziców. Osobom trzecim nic do tego.