Znajomi vel. najbliżsi gładko wchodzą w pogadanki na temat pierwszych urodzin twojego dziecka? To sygnał, że zotały mu- dziecku jakieś dwa miechy, do dnia, w którym oficjalnie przestanie być słodkim bejbi. Kiedy Ci sami bez ceregieli zadają bardzo niebezpieczne jak się okazuje pytanie: „co kupić?” -znak, że pora podjąć temat. Krok pierwszy: wysyłanie zaproszeń.
Zaproszenie na pierwsze urodziny dziecka- Holandia
Zacznijmy od tego, że zaproszenie z okazji pierwszych urodzin w Holandii to nie żadna burżuazja, a standard. Rodzice zwykle sami projektują owe zaproszenie, uzwględniając zdjęcie maluszka sprzed roku oraz to najbardziej aktualne czy też życiowe osiągi z ostatnich dwunastu miesięcy (takie np. jak przyrost masy). Często znajduje się na nim pewna wskazówka, która większości może bardziej znana jest z zaproszeń ślubnych, typu: przynieś książki zamiast kwiatków. Następnie zaproszenia oddaje się do profesjonalnego wydruku. Na wszystkim co się do tego nadaje. Zadzarza się, że zanim słynący ze swojej oszczędności Holendrzy wyślą zaproszenie upewenią się, że w ogóle masz chęć się pojawić.
Nasze zaproszenie na pierwsze urodziny B.
Ot, zwykłe zaproszenie. Nie na desce, nie oprawione plastikiem, nawet nie drukowane. Elektoniczne. Tworzone z pasją, koło północy, w 5 minut. Na pierwszy rzut oka niewydziwiane. Wydawałoby się, że jedyne co jest w stanie przykuć uwagę, a nawet wywołać kontrowersję, to gołe (w pieluszcze) dziecko. Gołe bo jest lato i upał i siedzimy u siebie, w ogrodzie. Gołe, bo dziecko sierpniowe. Ojciec zresztą też (impra dzielona). I też goły (bez koszulki), ale to poza kadrem. Oprócz tego, to zdjęcie najbardziej aktualne, wykonane w ostatnie popołudnie. Golizny i reakcji na nią obawialiśmy się najbardziej. Tymczasem cicho sza. Nawet jak sobie ktoś coś pomyślał to nic nie pwiedział. Ale... znalazło się jeszcze coś, co dla niektórych okazało się być prawdziwą zadrą w oku.
Zaproszenie, które sprawiło, że nad miastem zaszło słońce
Powiem wprost. Nie cierpie, gdy ktoś pyta mnie „co kupić” mi na urodziny, czy z jakiejkolwiek innej okazji. Prześladuje mnie wtedy pewna myśl: nie wiesz- nie kupuj. Proste. Bez obaw. Od niedawna to samo uczucie towarzyszy mi gdy mam decydować o prezentach dla Benka. To trochę inna kwestia, podchodzę więc do niej łagodniej, z tym, że i tutaj mam swój niewykorzystany dotąd tip. Spójrz na nas, na chatę, w której mieszkamy, bo skoro jesteś zaproszony/a to prawdopodobnie w niej byłeś, i masz to. Może gdybym w końcu tej wskazówki użyła, nie musiałabym dyskutować sprawy prezentów za każdym razem na nowo. Tymczasem, skoro pytają... pytają mnie, nas, rodziców, po raz n-ty, to ośmieliłam się własne preferencje wypisać na zaproszeniu. Ich treść brzmi następująco: „ecofriendly presents only. Buy smart, buy something together”. To wszystko. Nie zastanawiałam się ile trudności przysporzę zaproszonym, ilu rozkmin i chyba też nieco więcej się po światłych i postępowych dzisiejszych ludziach spodziewałam. Więcej... wyobraźni chociażby... czy zwykłego pomyślunku. Nie po wypisuję tipy na zaproszeniu, żeby się narażać na gradobicie pytań i zażaleń. Co znaczy ecofriendly (jeśli się tego słowa rzeczywiście nie rozumie) można sobie po prostu wygooglować. Po drugie- nadałoby się nieco więcej wyczucia, inaczej taktu. Nie ma to jak siedzieć przy niedzielnym stole i słuchać żartów w stylu: ekociuszki? Pewnie jest na nie uczulony (hahahah). Może zwyczajnie drewno ze mnie, albo jeszcze nie wzbiłam się na te wyżyny humoru, które pozwalałby mi cisnąć bekę z alergii mojego dziecka. Trudno. Ważne, że innym było wesoło.
Zaproszenie na pierwsze urodziny B- w kwestii wyjaśnienia
Koniec końców szło o to, żeby obyło się z jak najmniejszą szkodą dla środowiska i o to też, coby było ECOnomicznie- daje się wyczytać z „buy smart, buy together”. Holenderską normą (wyłączając najbliższą rodzinę) jest prezent za dyszkę, ale żeby nie wyglądał zbyt biednie, zamiast jednej rzeczy za tę cenę dostajesz piłeczkę, pajacyka i klocki. Przerabiałam. Każde zapakowane osobno. 3 razy liczba gości równa się: na Mikołaja kupcie mi nową szafę (postawię ją przed domem). Mnie nie idzie wcale o ilość prezentów, którą mogłabym rozdzielić na 5 lat i przebodźcowane w rezultacie dziecko. Nie napisałam nigdzie, że prezent musi być. Chcesz – wbijaj bez (kiedyś zapomnimy), ale jeśli chcesz albo czujesz się zobowiązany coś przymnieść, to niech będzie to eco-prezent. Zróbcie zrzutę, kupcie coś konkretnego, znacie się w końcu. Skoro pytasz mnie to odpowiadam ja: Natalka- matka Benia. Nie dziecko. I dlatego nie powiem kup miauczącego fisherprice’a na baterie. Nie mówię też, że owe „eco” nie miało na celu przypomnieć o alergiach B.
(nie)winna ja
Rozumiem, że podobna sytuacja u wielu zapraszających wywołałaby poczucie winy. Jak np. u ojca B. Cóż... Za to nie u mnie, choć dotąd, jako matka, w podobnej sytuacji się nie znalazłam. „A może nie powinnam była tego pisać? W końcu, sorry. Wiecie... piłam piwo jak to pisałam. To nie ja”. Nie. Myślałam raczej “ ej, zaprosiliśmy Was na pierwsze uro swojego syna, porąbało was? Pózniej o tym, czemu służy ta kpina, że może te prześmieszki to jakiś tutejszy sport narodowy dotychczas mi nieznany, tudzież pewna wersja ukochanej tu przez wszystkich „bezposredniości” w kontaktach międzyludzkich. Ostatecznie stwierdziłam jednak, że do wszystkich tych heheszków moi mili zaproszeni goście mają takie samo prawo jak ja do tego, żeby na zaproszeniu na pierwsze urodziny dziecka napisać: ecofriendly presents only. I może nawet dobrze, że taka sytuacja zaistniała, bo okazała się być całkiem ciekawą lekcją dla mnie jako matki.
Zatem, jeśli sorry, to dlatego, że zupełnie nie łapią mnie wyrzuty sumienia za to, że odważyłam się być matką po swojemu, że zapytana opowiedziałam tak jak chciałam, jak mnie się podobało, a nie tak jak by się podobało innym. I może też za to, że swoją wskazówką sprawiłam, że pierwsze urodziny jeszcze bardziej skupią się wokół prezentów. Gdybym jednak miała pisać zaproszenie drugi raz, do "ecofriendly" dopisałabym "organic". Zanim inni pozwolą Ci być sobą, ba! żeby w ogóle się to wydarzyło, sam musisz wrzucić sobie zielone światło. Nawet jeśli jesteś matką. I zwłaszcza jeśli jesteś matką.
Buźki
N.
Buźki
N.