Pytania, pytanka, pytaneczka… pytań moc o tendencji wzrostowej, proporcjonalnej do rosnącego ciążowego brzucha, osiągająca swe apogeum dopiero po rozwiązaniu i nie gasnąca prawdopodobnie do momentu, gdy Twoje dziecko samo nie zacznie gadać. Choć (czasami) chciałoby się, to nie każdą zagajkę daje się zgasić niezwykle treściwym „dziękuję, dobrze” (dla przykładu). Bywają pośród nich te niebezpieczne, nękające podświadomość czas długi na tyle, że koniec końców pragniesz odpowiedzi już tylko dla samej siebie...
Jak to jest mieć dziecko??
Trudne pytanie, zaskakujące pytanie, albo i dziwne pytanie. Wiedziałam o tym jakby z miejsca, gdy tylko pierwszy raz do mnie trafiło. Niby mnie nie zatkało, ale miałam wrażenie, że udzielając odpowiedzi na nie, gadam o czyś innym. Przypuszczalnie o porodzie, bo wciąż towarzyszył mi szok, po tym jak zrozumiałam, co w naszym łatwym świecie przeżywa kobieta, gdy rodzi. Emocje opadły, a ja po drodze spotkałam się z tym zapytaniem jeszcze parę razy. I co? Ściana. Ktoś mógłby pomyśleć- co i mnie wpadło na myśl- że może warto zacząć spytki od zwyczajnego „czy”… no mam dziecko czy nie mam? Co jest? W końcu jestem tą matką, ne?
MIEĆ dziecko czy BYĆ matką?
Otóż to. W tym miejscu proponuję przełożenie akcentu z własności na jestestwo. Dużo bardziej leży mi bycie matką dla dziecka od jego posiadania i z tej perspektywy wolałabym udzielać odpowiedzi (-każda taka to mój własny punkt widzenia). Czyniąc to rozróżnienie zaznaczam jednocześnie, że daleka jestem od przedmiotowego traktowania ludzi, a już na pewno nie myślę stosować tej taktyki w stosunku do syna (!). Oczywistym jest też, że jako matka nastawiona jestem na to, by dawać, nie zawłaszczać. Nie popadłam jednak w paranoję, która zabroniłaby mi powiedzieć czasem „moje dziecko”.
Twoje dzieci nie są twoją własnością. Są synami i córkami życia jako takiego. Przychodzą przez ciebie, ale nie od ciebie. I choć są z tobą, to nie należą do ciebie.
(Kahlil Gibran)
Jak to jest być mamą?
To wciąż nie jest łatwe pytanie… Bycie matką to siedzenie w domu, zmienianie pieluch, wyciąganie cyca co trzy godziny (około) i czekanie aż skończy się magiczny czas zwany urlopem macierzyńskim… haha, żarcik :D wcale tak nie myślę i nigdzie mi się nie śpieszy.
Od nowa : ) jest całkiem klawo. Nie muszę rzucać kostką, żeby zmienić pieluchę. Lubię każdą kupkę, która przywodzi mi na myśl młodzieńcze czasy skojarzeniem z zapachem taniego wina. Uwielbiam minki wiejskiego pijaczka na buźce mojego Synia, gdy dobrze załyczy, a każda spluwa za stanik po karmieniu kładzie mi uśmiech na usta. Dawno nie mogłam pochwalić się takim wigorem przy wstawaniu z łóżka- nie ważne nocne, czy nie. Rozmiarem biustu jak ten obecny, nie zaszpanowałam nigdy dotąd. Właściwie to biorę swoje matkowanie na luźno, co serdecznie polecam na tym etapie.
A jeśli chodzi o uczucia… czuję się lepsza… nie przez porównania- ja jestem, Ty nie jesteś (matką). Macierzyństwo to po trosze styl bycia, każda kobieta nosi w sobie coś z tej stylówy. To prawda, że kształtuje ono w tobie dobre cechy- np. cierpliwość, której nigdy za dużo nie miałam, a teraz, mam wrażenie, kipi ze mnie czasem. Bycie mamą to stan zakochania, które prawdopodobnie nie mija po dwóch latach; kuku na muniu częstsze niż dotychczas, kiedy gapisz się, gapisz i… gapisz w te śliczne oczyska, i generalnie seta z plusem do szczęśliwości... Czego wszystkim z całego serca życzę :) ja sama uwierzę w ten sen chyba dopiero wtedy, gdy to Małe Bobo, które pcham w wózku przed sobą zawoła do mnie "mamo".
Od nowa : ) jest całkiem klawo. Nie muszę rzucać kostką, żeby zmienić pieluchę. Lubię każdą kupkę, która przywodzi mi na myśl młodzieńcze czasy skojarzeniem z zapachem taniego wina. Uwielbiam minki wiejskiego pijaczka na buźce mojego Synia, gdy dobrze załyczy, a każda spluwa za stanik po karmieniu kładzie mi uśmiech na usta. Dawno nie mogłam pochwalić się takim wigorem przy wstawaniu z łóżka- nie ważne nocne, czy nie. Rozmiarem biustu jak ten obecny, nie zaszpanowałam nigdy dotąd. Właściwie to biorę swoje matkowanie na luźno, co serdecznie polecam na tym etapie.
A jeśli chodzi o uczucia… czuję się lepsza… nie przez porównania- ja jestem, Ty nie jesteś (matką). Macierzyństwo to po trosze styl bycia, każda kobieta nosi w sobie coś z tej stylówy. To prawda, że kształtuje ono w tobie dobre cechy- np. cierpliwość, której nigdy za dużo nie miałam, a teraz, mam wrażenie, kipi ze mnie czasem. Bycie mamą to stan zakochania, które prawdopodobnie nie mija po dwóch latach; kuku na muniu częstsze niż dotychczas, kiedy gapisz się, gapisz i… gapisz w te śliczne oczyska, i generalnie seta z plusem do szczęśliwości... Czego wszystkim z całego serca życzę :) ja sama uwierzę w ten sen chyba dopiero wtedy, gdy to Małe Bobo, które pcham w wózku przed sobą zawoła do mnie "mamo".