Po pierwsze gratsy i zadro dla wszystkich mamuś piszących, dla których skurcze porodowe okazały się tak łaskawymi, relaksacyjnymi bodźcami, że stać je było na pisemne relacje z pierwszej fazy porodu. Słyszałam, że takowe istnieją. Nie wbiłam się w to kameralne grono… A szkoda. Może fajnie byłoby poczytać później własne myśli z pobytu w innym świecie.
Odgrzany kotlecik
Uznajmy zatem, że nie planowałam jaki temacik przysiądzie na klawiaturze zaraz po narodzinach Małego- na pewno nie miał to być uszczegółowiony opis porodu. Haha. śmieszna byłam twierdząc, że będzie to w ogóle możliwe ZARAZ PO. Lata świetlne wprawdzie nie minęły, jednak swoje trzeba było mi odczekać, by zaklepać w klawisze o- już nie tak topowej jak dwa tygodnie wcześniej- kwestii karmienia piersią.
Niby nic, a tak to się zaczęło
Dziesiątki (sic!) paluchów obłapiających moje piersi. Paluchów wprawdzie kobiecych, jednak w każdym wypadku obcych. I znów, mniej lub bardziej brutalnych, bo każdy nieproszony dotyk mojego ciała tuż po porodzie miał, wbrew pozorom, więcej wspólnego z aktem nieczułości niż humanitarności. Moc akcesoriów, które bynajmniej nie uczyniły mnie Czarodziejką z Księżyca. Od metalowej, niewinnej, małej łyżeczki zaczynając, na plastykowych strzykawkach nie kończąc. Myśl, że być może dwie ręce to za mało, by bezpiecznie przytulić Małego do cyca.
Nipple stretching
Dotychczas moje skojarzenia ze słowem stretching były zgoła pozytywne. Wysportowane, smukłe, gibkie ciała, zdolne do artystycznych wygibasów, wyczilowani jogini itp. Dziś te obrazy zastąpiły wyciągnięte do nienormalnych rozmiarów suty kolesia (bodajże) z reklamy pastylek Mentos oraz wyryty z pewnością dozgonnie w mej pamięci rzut na mój biust, podczas gdy po raz pierwszy nadziałam na niego macki laktatora. Właściwie do dziś nie wiem co gorsze - sam widok czy to (dalekie od przyjemnego) uczucie naciąganego sutka.
Stuwing
Jak by bólu zadka było mało, na dokładkę, działające jak miód na moje rany, słowa pielęgniary, jakoby gorsze miało pojawić się na dniach. Prawdę mówiła… Nadeszła gorączka z dwoma wielkimi balonami tyle że twardymi jak skały; największymi gwiazdami tamtejszej nocy, powiedziałabym skłonnymi do eksplozji gdyby nie drobne usteczka Dzieciny. No i laktator, któremu na imię było Madela. To wtedy moment, kiedy polubiłam karmienie stał się faktem. A wcześniej, nie uwierzyłabym, że przyjdzie mi płakać z powodu moich pełniejszych kształtów.
A propo karmienia przy publice
Myślałam wtedy o kolesiu, który przyrównał karmienie piersią do oddawania gazów w postaci beknięć i pierdów. Wyobrażałam sobie te wyciągnięte cyce nad jego talerzem, a pośród nich mój własny. Chyba tylko takim sposobem jego fantazje mogły mieć jakiekolwiek inne urzeczywistnienie. Użyczyłam piersi swojemu dziecku by rosło zdrowiej niż po prochu z butli, a nie po to by ulżyć sobie na cycu- jak dotąd nie było to dla mnie tak proste jak upuszczenie gazów z jelita bądź przełyku. Nie życzę sobie by z tego tytułu bito pokłony u mych stóp. Żadną świętą krową nie jestem.
Następnie dumałam o typach wyzbytych tolerancji dla karmiących kobiet w swoich służących ogółowi lokalach; o matkach wyklinających inne matki za to, że pełniej skorzystały z prawa do uczestnictwa w przestrzeni publicznej; o wszystkich przeczytanych słowach oburzenia na temat tych z „chcicą na łażenie po restauracjach”. Rozumiem, że owi ludzie z karmieniem piersią do czynienia nie mieli. Hmm... może jako małe bobki przytulone do cycucha matki swojej, która w bólach ciułała każdą pierwszą kroplę mleka, by ostatecznie przydać im choć te kilka IQ punktów do bystrości. Bez nich pewnie byłoby już całkiem beznadziejnie…
Następnie dumałam o typach wyzbytych tolerancji dla karmiących kobiet w swoich służących ogółowi lokalach; o matkach wyklinających inne matki za to, że pełniej skorzystały z prawa do uczestnictwa w przestrzeni publicznej; o wszystkich przeczytanych słowach oburzenia na temat tych z „chcicą na łażenie po restauracjach”. Rozumiem, że owi ludzie z karmieniem piersią do czynienia nie mieli. Hmm... może jako małe bobki przytulone do cycucha matki swojej, która w bólach ciułała każdą pierwszą kroplę mleka, by ostatecznie przydać im choć te kilka IQ punktów do bystrości. Bez nich pewnie byłoby już całkiem beznadziejnie…
odwrócona perspektywa
Kiedyś dałam się nabrać na ciążowe uśmieszki na łące przy zachodzącym słońcu. Niedawno zaś odkryłam, że te wszystkie twarze w pełnym błogostanie, spoglądające na dziecko ułożone między piersiami to również lekka ściema. Gdyby skontrować je z moją facjatą podczas pierwszego odciągania wyszłoby całkiem intersujące zestawienie. To nie jest tak, że przypinasz małego do piersi niczym klips, on sobie pije i rośnie, a Ty gubisz, co masz do zgubienia. Czasem idziesz jak po bagnie, by przy karmieniu wyglądać jak ta pani z plakatu w korytarzu porodówki. Upłynie trochę czasu zanim wyjdziesz z dzieckiem do ludzi, usiądziecie razem przy kawiarnianym stoliku, a gdy zawoła jeść zamiast przybornika początkującej matuli wyciągniesz jedynie cyca. Nie mogę się doczekać. A póki co, pij Benio, pij :)