Poranek z „najulubieńszym” portalem, gdzie czytam o Beacie. Przypominam sobie, że dawno nie słuchałam Bajmu i że lubię czasem wracać do czegoś w moim młodzieńczym guście. Na Spotify mają tylko Szklankę wody. Włączam i zaczynam pucować chatę…
Sprzątanie to takie zajęcie, które prawie zawsze sprzyja rozkminie- porządkowaniu myśli, weryfikacji poglądów, rozwojowi kreatywności również- wierzę, iż ów fakt mógłby się tyczyć nie tylko płci pięknej. Niestety, czyniąc tę swoją babską „powinność” nie mogę poświęcić swych myśli niczemu innemu jak proponowanemu w granicach Państwa Polskiego totalnemu zakazowi aborcji. Co jakiś czas, dla odmiany, próbuję wczuć się w towarzysząca mi muzykę, ale nawet w niej doszukuję się odniesień do zaistniałej sytuacji. Śpiewając, razem z Beatą modlę się o złoty deszcz, który wydaje mi się być metaforą cudu, o który wrzeszczą polskie niewiasty. Jeśli nie nastąpi niezwykła przemiana w myśleniu rządzących, kobieta winna będzie urodzić wszystko, co się w jej brzuchu pocznie. Bezwzględnie. Nawet jeśli przyjdzie jej przy tej okazji udać się z bezpowrotnie na tamten świat. Ostry wymóg i wielki finał bardzo polskiej mentalności, w sidłach której od zawsze chyba tkwi kobieta.
Najpierw musisz mieć chłopaka. Nie dziewczynę! Chłopaka! Bez faceta przy boku nie istniejesz. 16 lat to już mus. Jak nie masz to pewnie jesteś brzydka, lewa albo dziwadło i w następstwie nieco wykluczona. Najpewniej musisz w sobie coś zmienić (choćby trampki na szpilki) i przede wszystkim musisz być dla faceta miła, inaczej ucieknie, znajdzie sobie lepszą a Ty będziesz brzydsza, nie do życia jeszcze bardziej, a szanse na kolejny związek potencjalnie zmaleją. Jesteście razem x lat więc musisz wyjść za mąż! „ja w twoim wieku…- kto tego nie słyszał… Nie ważne, że facet się nie kwapi, że sama tego nie czujesz, przecież „lata Ci lecą”- kto zechce starą łupę? A cała rodzina tak bardzo pobawiłaby się na weselu. W razie przedślubnego dziecka ślub to już mus- zanim brzucha nie widać. Jeśli nie "zaciążyłaś" przed, to jako już jako mężatka koniecznie musisz zajść w ciążę! Najlepiej w noc poślubną. Nie ma na co czekać. I urodzić, nawet jeśliby dziecko miało nie przypominać Ciebie choćby z zarysu. O ostatnie zadba samo Państwo. Demokratyczne państwo, w którym ciężko ostatnio nie być feministką.
Pozwolę sobie zacytować słowa pewnej mojej kumpeli: „wiesz Nati, u nas w Polsce, to średniowiecze, w chuj Afryka jeszcze jest… - hah, trochę zabawne, trochę idzie się przerazić, bo to prawda- szczególnie w głowach politykujących katoli płci męskiej, z sześcioma czy siedmioma dychami na karku i syndromem traconej "władzy". Oni najlepiej wiedzą, co czuje kobieta po aborcji, i jak szczęśliwe i pełne miłości będzie jej życie z niepełnosprawnym dzieckiem u boku i bez stałego miesięcznego przychodu zapewniającego godny żywot ich obojga. Ci sami panowie najchętniej pozbawiliby kobiety jeszcze kilku innych praw ostatecznie zapewniając im stałe etaty kur domowych, dla których najlepsza formą samorealizacji jest codzienny ogar chaty na kolanach, z mokrą szamtą i bujnymi myślami nt. własnej, straconej egzystencji. Albo w wersji afrykańskiej, acz z polskim zabarwieniem- obrzezanie, płodzenie i rodzenie bez znieczulenia do końca życia. Według tych kolesi nie powinno się stawiać na szali dwu żyć: życia nienarodzonego, na zawsze niepełnosprawnego dziecka, które nie ma szans na normalne funkcjonowanie w świecie i jest obciążeniem dla rodziny czy państwa, i zagrożonego życia zdrowej kobiety, być może matki, która wydała już na świat zdrowe potomstwo, dla niego chce żyć i po ludzku je wychowywać…
Jeśli nowa ustawa dotycząca aborcji zacznie obowiązywać wyrzućmy Dzień Matki z kalendarza. Jego celebrowanie traci wtedy większy sens. Bo jak nie było szacunku do kobiety, tak nie było szacunku dla macierzyństwa. I nie będzie. Bo dar życia zastąpi nierespektowany przymus do życia. Czasami byle jakiego życia i niechcianego życia. Zamiast tego zróbmy sobie dzień ustawy antyaborcyjnej i defilady, na których najdoskonalsze matki Polki będą pchać wózki ze swoimi dotkniętymi kalectwem dziećmi. Ale póki co, protest, walka. O godność. Choć dziś już wiem, że nie stanęłabym miedzy transparentami o broszkach, waginach, macicach. Nie dajmy się zwariować, że to jakaś drugorzędna kwestia (bo kobieca), tak miałka, że nawet jak próbowała przykryć CETA, to jej się nie udało.