Teściowa- matka Twojego faceta, aka "ta trzecia". Jeszcze się nie znacie, ba, jeszcze nie poznałaś swojego faceta, ale już wiesz jak ułożą się Wasze ( Twoje i przyszłej teściowej) relacje. Już się nasłuchałaś mrożących krew w żyłach opowieści, naczytałaś dowcipów, naobserwowałaś w akcji swoją matkę i babkę, i śmiało wnioskujesz, że teściowa to wcielone zło konieczne, wywołujące irytację samą obecnością i tolerowane z nieprzemijającym bólem… serca. Czy to nie wystarczający powód, by dzień Waszego spotkania z góry nazwać jednym z najgorszych jakie przychodzi w życiu przeżyć?
Bycie matką to styl bycia, któremu należy podporządkować wszystko inne. Bywa. Od pewnego czasu dość mocno w to wierzę.
Blog LIFESTYLE pokazuje jednak, że gdzieś pomiędzy pieluchami,Poza samym macierzyństwem jest jeszcze przestrzeń dla kobiety-niematki- dla jej zdowia, emocji i pasji.
W zakładce Lifestyle na blogu Natalki przeczytasz o tym jak dbać o siebie i gdzie wybrać się na randkę. Fotografia, sport, podróże, projekty DIY i tematy, którymi żyją kobiety.
Nigdy nie miałam specjalnego daru do spania. I dobrze, bo w moim przypadku jego brak zawsze szedł w parze z przekonaniem, że sen to zło. Za dużo w moim życiu barwnych nocy na jawie, żeby chcieć dzis temu przeczyć. Poza tym, w czasach zwanych wczesnym macierzyństwem, kiedy noc w całości przespana to cudowna zapowiedź życia za x lat, pewnie wciąż warto w to wierzyć.
Pewnego dnia po wypowiedzianym własnie „nie mam czasu” odczułam wstyd. Wstyd przed sobą samą, w osiągnięciu którego pomógł mi wyraz twarzy mojego faceta. Fakt, łgałam. Co by zadoścuczynić sobie i światu powzięłam wielki plan udowodnienia, że mam czasu pod dostatkiem. Dla bliskich dla siebie i na obowiązki. Zrozumiałam przy okazji co tak naprawdę za słynnym „nie mam czasu” się kryje.
Dawno temu, jako nastoletniemu dziecku, przyszło mi wysłuchać paru spontanicznych wspomin kobiety w wieku mojej Mamy. Odgrzebała przy mnie między innymi moment swoich trzydziestych urodzin. Przepłakała podobno caaaaały ten ten dzień. Nie wiem czy wcześniej czy właśnie wtedy, po raz pierwszy pojawił się w mojej głowie dumny plan co by umrzeć przed trzydziestką i nigdy nie poznać jak bardzo ciążyć może kilka głębszych zmarszczek na czole. Dokładnie w wieku dwudziestu siedmiu lat, jak moi ówcześni idole- Joplin, Hendrix i Morrison. Wstydziłam się później tego postanowienia przynajmniej parę razy, oczekując czegoś, co nazwać by można ironią losu. Cuda się zdarzają. Niedawno miałam szczęście świętować 28 urodziny. Jest co namniej jeden powód, dla którego warto o tym wspomnieć.
Nie ważne, że w sumie to ich nie używasz i nie ważne jaki masz ku temu powód. Nie ważne, że może zwyczajnie wolisz saute, że może nie wiesz jak zrobić to dobrze, czy szkoda Ci hajsu albo czasu. Może, obiektywnie rzecz biorąc wyglądasz na tyle dobrze, że nie musisz. Nie ważne, że zdolność nazywania i odróżniania kolorów (przydatna podczas wizyty w drogerii) jest u niego słabiej rozwinięta niż u 99,5% męskiej populacji. Nie ważne też, że życzyłaś sobie: żadnych specjalnych prezentów urodzinowych, po prostu wybierzmy się gdzieś razem i tyle. Nie ważne. Bo to powtarzane od zimy „znów wszystkie kosmetyki mi się pokończyły” przypadkowo wyryło się w jego pamięci.
|